Kampania Respect ON

„Respect ON – działania obywatelskie na rzecz Osób Niepełnosprawnych”

3.12.2014

Siedemdziesiąty trzeci dzień projektu Respect ON.

Podobno ostatni dzień tego Projektu.

Projektu, który pochłonął mnie na ponad dwa miesiące.

Dlaczego wzięłam udział w Projekcie?

Z przypadku.

Czy żałuję?

Nie!

Czy Projekt zmienił coś w moim życiu?

I to nie jedno! Począwszy od tego, że przełamałam swój lęk [?] wobec osób niepełnosprawnych; poprzez nawiązanie wielu znajomości (które mam nadzieję przetrwają!), poznanie Mistrzyń, które już teraz są dla mnie wzorem; po zmiany, jakie zaszły we mnie samej – przewartościowanie pewnych spraw, zdobycie nowych doświadczeń, praca nad wiarą w siebie.

Facebook raz za razem obwieszcza sygnałem dźwiękowym kolejne powiadomienie: “oznaczono Cię na zdjęciu”, “skomentowano zdjęcie, na którym jesteś” – każdy z nas chce pochwalić się światu, co WSPÓLNIE zrobiliśmy, czego DOKONALIŚMY. Klawiatura pali się pod palcami przy odpisywaniu na komentarze, wymiana myśli trwa w najlepsze.

Ciągłe odtwarzanie prezentacji, która wisi sobie na moim laptopie od tygodnia – wypłakiwanie oczu ze wzruszenia, wybuchy niekontrolowanego śmiechu i karcący wzrok mamy pod tytułem “przestaniesz już?”

Raz za razem odtwarzanie dwóch piosenek:

https://www.youtube.com/watch?v=M7Sfgc73-sQ – bo przecież Pracownia Jutr!

https://www.youtube.com/watch?v=FG1c7NeofXU – ‘bo jak nie my, to kto?’

Wracanie myślami do tego, co działo się przez ostatnie miesiące.

Układanie w myślach podziękowań – bo każdemu chcesz podziękować za coś innego!

3.12.2014

Siedemdziesiąty trzeci dzień Projektu Respect ON.

I uwierzcie – na pewno nie ostatni!

karina 3

Karina

A szkolenia wyglądają tak…

Są takie dni, kiedy wszystkiego ma się dość. Kiedy nic Ci się nie chce. Kiedy opcja “schowam się pod kołdrą, na pewno nikt mnie tam nie znajdzie” jest najlepszym pomysłem, jaki Ci przychodzi do głowy.

Tak właśnie wyglądała moja środa, 19 listopada. Serio, nawet na szkolenie szłam z miną cierpiętniczą. Byłam pierwsza w CINiBiE, nie wiedziałam, gdzie się ruszyć, sami obcy ludzie dookoła mnie – jeszcze bardziej mnie to demotywowało.

Siedzę więc jak ten męczennik na kanapie przy wejściu i czekam. Jeszcze do tego wszystkiego jakieś dziewczę pyta, czy nie popilnowałabym jej kurtki, bo weszłaby sobie tylko odebrać książki. Myślę sobie: “A weź spadaj”. Ale kultura karze mi przywdziać szeroki uśmiech na twarz i odpowiedzieć: “Spoko, jeszcze chwilę tu posiedzę, więc idź spokojnie”, ale myślach już planowałam, jaki wstawię opis tej kurtki na jednym z portali aukcyjnych.

I gdy tak siedziałam, przyszła Natalia. Potem zobaczyłam drugą Natalię, Edytę, Łukasza, Janusza, Jacka, Norberta… Kurczę, uśmiech mi wypłynął na tą moją okrągłą buźkę i pomyślałam, że ten dzień nie będzie jednak dniem straconym. Myślicie pewnie, że jest to tylko zabieg pisarza-amatora, żeby przyciągnąć czytelnika. Właśnie nie! Gdy zobaczyłam te wszystkie “Respectowe” osoby, coś mi przeskoczyło, jakiś trybik w głowie. Nie wiem, od czego to zależy. Po prostu sam ich widok sprawia, że wraca mi chęć do działania 🙂

Zaczęliśmy.

Mistrz Kamery, gdy udało mu się już przedrzeć przez gwar rozmów w stylu “o jak dawno się nie widzieliśmy, musisz mi zaraz wszystko opowiedzieć”, zarządził – najpierw kręcimy spot z lekcją języka angielskiego.

Zanim zaczęliśmy kręcić, jak na prawdziwe gwiazdy przystało, musieliśmy sobie zrobić zdjęcie – wiadomo, że kiedyś to zdjęcie będzie warte miliony, jak już wszyscy będziemy mieli status gwiazd 😀

karina P 2

Wracając do nagrania: dostałam rolę życia – SPANIE!! Nosz lepiej nie mogłam trafić 😉 Obok mnie siedział Janusz, który miał rolę pilnego ucznia z książką na kolanach. Po mojej drugiej stronie Norbert, który podobno też był pilnym uczniem. Ale do czasu… Bo potem wpadł na genialny pomysł poświęcenia moich włosów na rzecz spotu – przecież oblanie mnie colą to taki genialny pomysł! (Nie, jeszcze Ci tego nie wybaczyłam!).

Podczas kręcenia spotu koło nas kręciły się też jakieś osoby z dyktafonami. No to ja zachwycona – kurde, nie dość, że w telewizji będę, to jeszcze mnie w radiu będzie można posłuchać! Taaaaa… Tyle, że Radio nie chciało słuchać mnie. Prawdopodobnie moja mina “bez kija nie podchodź” jeszcze nie do końca spełzła z mojej twarzy i to ich do mnie zniechęciło… 😦

Po mojej nieudanej próbie wyspania się (cały czas ktoś mi przeszkadzał, no ja nie wiem!), KamerMistrz postanowił (idąc za naszą drobną sugestią) nakręcić fragment, który będzie kończył wszystkie spoty. Wszystko fajnie… Tylko dalej nie rozumiem, dlaczego to ja te drzwi trzymałam?! (a pomysł z zacinaniem w windzie dalej mi chodzi po głowie…)

Potem nastąpiło lokowanie produktu, czyli jak zrobić coś z niczego i czego w ogóle nie było w planie. Nawet Niekwestionowany i Jednomyślnie Powołany Kierownik Planu (czyli Norbert, który sam się obwołał – zero demokracji) nie wiedział, co się dzieje (hihihi, ktoś tu nie panuje nad zasobami ludzkimi?).

A teraz moment kulminacyjny – KONIEC NAGRYWANIA!

Ej, chwila.

Ale że to już?

Że właśnie wszystkie nasze pomysły zostały zrealizowane (a przynajmniej ich większość)?

Że niby już nie będzie żadnej pracy w grupach, tworzenia spotów, projektów, odgrywania scenek, wymyślania niestworzonych historii, zbijania puszek, tworzenia wież z makaronu?

Tak, w tym momencie dosadnie uświadomiłam sobie, że nasz projekt duuuuuuużymi krokami zmierza ku końcowi…

Ale czy na pewno?…

Karina

“Nie krytyk się liczy…”

Polecam fragment z książki “Dzikie serce” i słowa Teodora Roosevelta:

 

„Nie krytyk się liczy, nie człowiek, który wskazuje, jak potykają się silni albo co inni

mogliby zrobić lepiej. Chwała należy się mężczyźnie na arenie, którego twarz jest

umazana błotem, potem i krwią, który dzielnie walczy… który wie, co to wielki

entuzjazm, wielkie poświęcenie, który ściera się w słusznych sprawach, który

w swych najlepszych chwilach poznał tryumf wielkiego wyczynu, a w najgorszych,

gdy przegrywa, to przynajmniej przegrywa z odwagą, nie chcąc, aby jego miejsce

było wśród chłodnych i nieśmiałych dusz, które nigdy nie poznały ani smaku

zwycięstwa, ani smaku porażki.”

jacek tarasek

Jacek

Respect ON – włączyłam działanie.

Jeśli mieszkacie w większym mieście na pewno znacie taką ulicę, która codziennie rano zmienia się w bieżnie dla zabieganych ludzi. Pędzimy do pracy, na zajęcia. Spóźnia nam się autobus, pan z ulotkami wciska kredyty, a kawa została niedopita na kuchennym blacie. Znajomy scenariusz? W tym scenariuszu są też poboczne opisy. Promienie słońca przenikają przez kolorowe liście na drzewach, pani w piekarni życzy miłego dnia, a szalik miękko otula naszą szyję. Dziś coraz częściej nie dostrzegamy tych momentów. Nie przystajemy na chwilę, aby zachwycić się tym, że mogliśmy obudzić się kolejnego poranka. Przebiegamy obok drugiego człowieka. Spuszczamy wzrok, kiedy ten na nas spojrzy, na uśmiech reagujemy nie odwzajemnieniem a zdziwieniem.

W tej codzienności pojawia się nagle chwila, którą można określić mianem „stop”. Stop zmęczeniu, stop stereotypom, stop stagnacji, stop nużącej powtarzalności. Ruszamy więc w nieznane, chłonąc wszystko co otrzymujemy w trakcie drogi co celu. Naruszamy swój komfort wychodząc poza strefę, która jest dla nas bezpieczna.

Dla mnie „stop” odbyło się w Jaworzu w trakcie Projektu „Respect ON”. To jest tak, że masz pewne schematy w głowie – w końcu wiesz, jako pedagog, czym jest niepełnosprawność, wiesz jak pracować z osobami niepełnosprawnymi. Nonsens. Wcale nie wiesz. Nie nauczono Cię jak reagować na żarty o niewidomych opowiadanych przez… niewidomych. Nie pokazano jak tańczyć z osobą na wózku. Obdarto więc Cię ze wszystkich schematów i założeń. Pokazano, że granic się nie pokonuje, bo granice po prostu nie istnieją. Są jedynie w naszej głowie. I w tym momencie zapominasz o niepełnosprawności. Widzisz człowieka. Piękną osobę, która codziennie cieszy się porankiem, która atakuje wręcz uśmiechem i pozytywnością, która ma dystans do siebie i ciepło dla innych. Spotykasz osoby, które piją taką kawę jak Ty, czytają te same książki jak Ty czy grają na takich instrumentach jak Ty.

Tak też powstał fragment kampanii „tak jak Ty”, który ma za zadanie ukazać podobieństwa między pełnosprawnymi i niepełnosprawnymi. Wykonano zdjęcia, gdzie wszyscy razem prezentowaliśmy nasze pasje, zainteresowania, pragnienia. Tu nie miało znaczenia „po której stronie jesteśmy”. Według pierwotnego pomysłu grupy, z którą miałam okazję współpracować – kampania miała docierać do młodych ludzi. W końcu niepełnosprawność to nie jest coś fajnego, niepełnosprawny z założenia nie może być popularny, lubiany. Nie ubierze modnych ubrań i nie skomentuje najnowszego filmiku na youtube. Chcieliśmy pokazać, że owszem niepełnosprawność nie jest fajna, ale za to niepełnosprawny też jest osobą, która może zachwycić, którą można polubić, która może zarazić kreatywnością.

Dziękuję Wam – uczestnicy i organizatorzy projektu. Otworzyliście oczy mi i pewnie sporej grupie osób. Dostrzegam więcej, doceniam to jak jest teraz, mam więcej hartu ducha w realizacji swoich celów. Przeżyłam kilka dni wzruszeń, pokonywania własnych oporów i przepełnionych cudownymi, mądrymi rozmowami.

Jest wieczór. Komputer za wolno reaguje, wykładowca nie podpisał IOSa, zimno na zewnątrz, a trzeba wyjść z psem. Jest ciepły koc, malinowa herbata, miłe słowa na dobranoc przez telefon… a jutro jest nowy dzień na działanie. Respect ON – włączyłam działanie.

 

Marta

10295679_767749276600728_4287541501876690172_n

To była długa droga…

(0)                                                  (0)

         to była                      długa droga, która                          dalej  trwa

  etap                za                  etapem

                z Katowic                                                       do Jaworza ….

      8

      I…………………………………………………………………I

     poznałem dużo ciekowych ludzi oraz miejsc

      prowadziły i dalej prowadzą

    dwa promienie ku idei

     oraz wielu budowniczych

Paweł

  29102014623 - Kopia

Nic o nas, bez nas!

Na kilkanaście dni przed rozpoczęciem nowego roku akademickiego miałem przyjemność wziąć udział w projekcie „Respekt ON – działania obywatelskie na rzecz Osób Niepełnosprawnych” zorganizowanego przez Fundację „Pracownia Jutr” oraz Biuro ds. Osób Niepełnosprawnych na Uniwersytecie Śląskim.

Jest to mój drugi wyjazd integracyjny od czasu rozpoczęcia studiów, na którym mogłem poznać studentów z różnych wydziałów uczelni. Głównym celem projektu, jest zintegrowanie studentów pełnosprawnych i niepełnosprawnych, nawiązanie wzajemnej współpracy podczas trwania warsztatów i stworzenie kampanii promocyjnej tolerancji wobec osób niepełnosprawnych.

Plan zajęć od pon. do pt. był bardzo intensywny, oprócz zdobywania wiedzy, rozwijania własnej kreatywności, było też zorganizowane ognisko oraz dyskoteka, na której świetnie się bawiłem.

Jestem bardzo zadowolony z całego wyjazdu, pomocy nowego asystenta, z którym rozpocząłem współpracę zaledwie miesiąc wcześniej. Pomoc rodziców, zaangażowanie taty w całą akcję logistyczną jest nieoszacowane i trudne do opisania w kilku słowach.  Chętnie wezmę udział w kolejnym projekcie.

Z okazji zbliżającego się rozpoczęcia roku akademickiego, życzę wszystkim studentom owocnego wchłaniania wiedzy i podnoszenia swoich aspiracji.

Janusz

pic_46

Dźwięki świata  

Wszystko zaczęło się… ciężko powiedzieć kiedy. Może już całe lata temu, gdy podczas rodzinnych zagranicznych wyjazdów omyłkowo wybierając błędny numer telefonu słyszałem informację, iż jest on niepoprawny, w języku kraju, w którym się znajdowałem, może kilka lat temu, gdy po raz pierwszy przyznałem się do tego znajomym, a jeden z nich okazał się mieć podobne doświadczenia, może dwa lata temu, gdy podczas obozu w Rumunii, gdzie tenże znajomy był również obecny wyciągnęliśmy rejestratory, kable i telefony, by uwiecznić te komunikaty. W każdym razie tak zaczęło się moje małe hobby zbierania komunikatów “nie ma takiego numeru” w różnych językach.

Telefonami interesowałem się od dziecka, zapewne i to miało wpływ na rozwój wydarzeń. Od tej pory nie podróżuję już zagranicę bez kawałka kabla i rejestratora, w internecie utrzymuję małą kolekcję komunikatów, a każdy z nich charakteryzuje się czymś innym: zabawnym akcentem anglojęzycznej jego wersji, szumem wentylatora komputera, na którym nagranie zostało wykonane czy jakąś ciekawą melodią towarzyszącą wypowiadanym słowom.

Nie tylko o tym chciałem jednak opowiedzieć. W między czasie powtórnie trafiłem na kolekcję standardowych dźwięków dzwonka różnych modeli telefonów komórkowych prowadzoną przez innego znajomego. Od ostatniego razu, gdy ją odwiedzałem sporo się tam zmieniło. Postanowiłem pomóc w jej rozszerzeniu. Przez ostatnie kilka miesięcy przez mój komputer przetoczyły się prawdopodobnie setki plików z obrazem oprogramowania najróżniejszych telefonów w tym takich, których na próżno szukać w Polsce czy nawet w Europie, ponieważ przeznaczone są na rynek chiński czy indyjski. Robiąc to wszystko, powstała w mojej głowie pewna myśl. Nie urosła jeszcze do rangi marzenia, jednego z tych, które trzeba zrealizować przed śmiercią. Być może nawet nigdy tego nie zrealizuję, ale jest to warte przemyślenia na kolejne lata. A gdyby tak stworzyć bibliotekę dźwięków świata? Biblioteka dźwiękowa to zbiór dźwięków nagranych przez kogoś, a później udostępniany za darmo lub odpłatnie w celu użycia tychże w najróżniejszych projektach związanych z

dźwiękiem: słuchowiska, gry audio, innego rodzaju produkcje. Kolekcje te mogą być pogrupowane tematycznie np. odgłosy zwierząt, dźwięki przyrody, dom, biuro…

Wykorzystując ten fakt można by zbudować bazę dźwięków charakterystycznych dla konkretnych miejsc na świecie. Czy w jakimkolwiek innym kraju usłyszeć można kultową muzyczkę z reklamy Plusa jako dzwonek, albo góralskie piosenki grane na rynku w Krakowie? Projekt oczywiście wykraczałby poza telefonię. Oprócz dzwonków i komunikatów po głowie chodzą mi np. udźwiękowione światła na przejściach dla pieszych, mówiące autobusy, bankomaty, komunikaty na dworcach kolejowych czy całe pejzaże dźwiękowe, czyli przypadkowe ścieżki zarejestrowane podczas podróży ulicami miast. Mogą to być rozmowy ludzi, słyszane choćby na tyle dokładnie, by móc rozpoznać język; grana na ulicach muzyka czy inne regionalne smaczki, których nie uchwycimy nigdzie indziej niż w danym miejscu.

Zastosowania mogą być różne. Chcąc stworzyć  scenę rozgrywającą się w Indiach w naszym amatorskim, a może nawet profesjonalnym słuchowisku, na pewno będziemy potrzebować jakichś charakterystycznych dla tego kraju dźwięków i nie chodzi tu tylko o typową muzykę, ale realne dźwięki, które możemy usłyszeć tam i tylko tam.

Oczywiście projekt taki angażowałby niemałe nakłady finansowe: chociażby koszt zakupu odpowiednio dobrego sprzętu czy opłacenie praw do używania pewnych objętych prawami autorskimi dźwięków, jednak jest to coś w co moim zdaniem mógłbym w przyszłości zainwestować czas i pieniądze.

 

Paweł

pic_12

006: Nie dość!

 

Tak jak w poniedziałek wstawałam o 4:30, tak w piątek kładłam się o tej porze. Będąc o trzech godzinach snu czułam się znacznie lepiej, aniżeli po sześciu, ale zmarnotrawionym dniu.

Śniadanie odbyło się, powiedziałabym, w zupełnej ciszy. Niewyspanie to drugorzędna kwestia, dołował nas fakt, że musimy się rozstać, że już dzisiaj nie będzie warsztatów. Z jednej strony pociecha, że zobaczymy bliskich, z drugiej żal, że gromada rozjedzie się, każdy w swoją stronę i prawdopodobnie już nigdy nie zobaczy się w takim składzie.

Miałam dłuższą chwilę do namysłu, bowiem grupa, z którą najczęściej przebywałam, z inicjatywy Potencjalnego zorganizowała sobie szalony wyjazd do Bielska – Białej.

1048179_791031697586827_2608101131481457576_o

Nie mogąc przyzwyczaić się do samotności i ciszy w pokoju, zaczęłam wynajdować sobie rozmaite zajęcia, aż…

.. wpadłam na genialny pomysł – stworzenie listy uczestników wraz z ich namiarami, tj. numerem telefonu i e-mailem. Z tego co mówiła Pani Ekspert, za każdym razem na wyjazdach tworzyli taką listę, więc i tym razem to dobry pomysł. Obmyśliłam plan działania ze Spryciarzem i Przyrodnikiem. Obskoczenie z Filozofem wszystkich pokoi zajęło mi dłuższą chwilę, przy okazji udało mi się porozmawiać z osobami, z którymi wcześniej nie było takiej możliwości. Akurat, gdy skończyliśmy, wróciła młodzież z Bielska, od nich również zebrałam dane i podskoczyłam do zaprzyjaźnionej pani recepcjonistki. Teraz tylko pozostawało rozdać wszystkim listę, aby w razie ochoty mogliby skomunikować się z kim tylko chcieli.

Ten pomysł odciągnął moją uwagę od pakowania i generalnego, pożegnalnego chaosu. Po wcześniejszym obiedzie, musieliśmy się wykwaterować, zająć miejsca w autobusie i czekać na powrót do rzeczywistości.

I znów Potencjalny przejął pałeczkę, proponując karaoke. Nastroje się poprawiły, zaczęliśmy obmyślać, kiedy i jakby się tu spotkać.. przecież nic tak naprawdę się nie skończyło, to dopiero początek fantastycznych znajomości.

U mnie zapoczątkowało się również poważne przeziębienie. Niewysypianie się w ciągu tygodnia dało o sobie znać, jednak dawno nie czułam się taka szczęśliwa i przepełniona energią.

Dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w projekcie. Poznanie tak różnorodnych, a jednocześnie tak ciepłych, radosnych i przyjaznych ludzi było dla mnie zaszczytem. Mam nadzieję, że uda nam się, przynajmniej w większości, zobaczyć i porozmawiać przy okazji warsztatów, wielkiej gali czy nawet zaplanowanego spotkania przy herbatce i ciastku.

Dziękuję Wam za obecność w moim życiu.

Joanna.

005: Półmetek za nami!

Czwartek, czwartek. Dzień najbardziej obfity we wzruszenia. Planowo miała być sesja zdjęciowa, planowo się udało, jednak kwestie poboczne najbardziej utkwiły mi w pamięci.

Samo przybycie to nie wszystko. Aby uczestniczyć w profesjonalnej sesji, potrzebne było przygotowanie pod kątem estetycznym każdego z uczestników. Nie obeszło się bez makijażu, fryzury, a nawet zmiany odzieży. Fantastyczne było wielkie wejście fryzjerek – każda przygotowana była na wszystko, na co wskazywały pokaźne bagaże. Osobiście trafiłam na przemiłą panią, która zrobiła mi genialną fryzurę, którą staram się regularnie odtwarzać.

Każdy z uczestników przystąpił do sesji indywidualnej, ale także grupowej. Tą drugą formę Mistrzynie prawdopodobnie przysposobią do kalendarza. Nic nie odda atmosfery, jaka wówczas panowała. Panie fryzjerki miały mnóstwo pracy, Pani stylistka również, gdyś na bieżąco motywowała kolejnych modelów. Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że to ostatni dzień naszego wyjazdu, że te zdjęcia to zwieńczenie naszego pobytu w Jaworzu. Niektórzy nawet publicznie się popłakali… 😉

Sesja zajęła nam większość poranka i była również kontynuowana po obiedzie. Pod wieczór miałam przyjemność spędzić trochę czasu z Niesamowitym i nowymi osobistościami w mojej opowieści → Informatykiem i Skrzypaczką. Spędziłam ten czas w roześmianej i przesympatycznej atmosferze, przy okazji zabawiając Aksę, ukochaną psinę Niesamowitego.

10604630_865391796804686_8594576955452818809_o

Wieczór przyniósł ze sobą kolejne niespodzianki. Zostaliśmy zaproszeni na ognisko, do, jak to nazywam, karczmy, w której zabawialiśmy do późnych godzin nocnych. Wtedy jeszcze bliżej poznałam wyjazdową gromadę. Uczciliśmy to grupowym posiedzeniem do rana w pokoju Potencjalnego i Filozofa. 😉

Ostatni dzień, a jakże fantastycznie integracyjny. Poczułam całą sobą, co to znaczy wspólnota, bez względu na płeć, wiek czy uwarunkowania fizyczne. Dziękuję Wam kochani za ten czas!

J.(L.)

004: Dowiedz się więcej!

Znacie to uczucie, kiedy wstaje Wam się inaczej niż zwykle? Pomimo wczesnego poranka, zrywacie się z łóżka i w pośpiechu przygotowujecie na coś, na co od dłuższego czasu czekacie? Tak właśnie czułam się trzeciego dnia, 24 września. Pomimo iż nie wiedziałam co przede mną, cieszyłam się na kolejne przygody. Nie zdawałam sobie jednak sprawy z tego, że będzie ich tak wiele.

Na pierwszy ogień, nasze kochane Mistrzynie wprowadziły nas w sekrety udanych prezentacji. Następnie rzuciły wyzwanie – w dwuosobowej grupce mieliśmy przygotować naszą autoprezentację. Przypadła mi współpraca z Oczytaną. Wyjątkowo płynnie przeszłyśmy przez to zadanie, obie byłyśmy zadowolone. W ramach nagrody, Mistrzynie zarządziły przerwę. Nikt nie przypuszczał, że ta chwila wyda takie plony..

DSC00584

Od lewej: Inspiracja, niżej Sympatyczna, Przystojniaczek, Oczekiwana i Promyczek, wyżej Psycholog, obok Wzorowa i ja, niżej Pani Serdeczna, Konkretna, niżej Słynna, obok Oczytana i na samym dole Pani Ekspert. 😉

Pamiętam jak dziś, pogoda była piękna. Masowo tłoczyliśmy się na niezbyt obszernym balkoniku, Inspiracja robiła nam zdjęcia, wszyscy wtedy tak strasznie się zżyliśmy. Psycholog pod wpływem atmosfery zaproponował, abyśmy po obiedzie poszli… tam!

DSC00581

Luzik ← żaden problem. Wejdziemy. Wszędzie. Inna opcja w ogóle nie wchodziła w grę.

Najpierw jednak był dalszy ciąg zajęć i kolejne zadanie, które podejrzewam dużo osób zaskoczyło. Mieliśmy je wykonać indywidualne, a dotyczyło ono przedmiotu, rzeczy, która symbolizowałaby nas, nasze myśli, komfort psychiczny. Tym refleksyjnym akcentem Mistrzynie zakończyły pierwszą część zajęć. Było to chwilkę przed obiadem, dlatego niektórzy wykorzystali to na grupowy spacer do pobliskiego marketu, zwykła przechadzka, a jednak..

Wtedy bliżej poznałam Niesamowitego. Och, tak, Niesamowity naprawdę jest Niesamowity i ma najlepszą psinę na świecie, chyba każdy mu jej zazdrości. Ale o nim szerzej później, skupmy się na rozkładzie dnia. Skoro o rozkładzie mowa, obiad był dla nas wybawieniem. Szczególnie dla tych, którzy wybierali się w góry.

Nie wiem od czego zacząć.. najprościej od początku, a tym okazała się lokalizacyjna czujność Potencjalnego. Wraz z Psychologiem, prowadzili nas do wejścia, skąd mieliśmy zacząć hard zabawę. Tam mieliśmy szukać naszej inspiracji.

DSC00640

Widok od strony polany, na której mieścił się szlak.

Podejrzewam, że nie przypuszczaliśmy do pewnego momentu, że idziemy czarnym szlakiem. Nasz skład bogaty był w takie postaci jak (od lewej): Blondyneczka, Przystojniaczek, Niesamowity, Potencjalny, Psycholog, jego kobieta → Oczekiwana, obok Wzorowa, z tyłu Filozof, a także… mnie i, no, zgadnijcie, kogo brakuje w tym składzie, kto na początku był w naszej grupie praktycznie niezauważalny, a okazał się być naszym Promyczkiem?

227691_718030021599329_6754598797691939446_n

(Tak, tak. Nasza modeleczka po prawej, niejaka panienka w czarnym googlach. Swoją drogą, jak tak patrzę teraz na to zdjęcie.. kochani, strasznie was polubiłam, kiedy znów się widzimy? 😉 )

Nikt w tym pośpiechu nie pomyślał o czymś takim jak napoje, dlatego wejście na górę przypieczętowaliśmy przygotowaniem Potencjalnego.

10665146_718030018265996_2246517662661699602_n

Uwielbiam to zdjęcie!

Hard zabawa zajęła nam trochę więcej czasu niż przypuszczaliśmy, jednak znaleźliśmy to, czego szukaliśmy – wolności. Wejście na Palenicę nam to umożliwiło, to zdjęcie jest naszą pamiątką, symbolem, czyli tym, czego oczekiwały od nas Mistrzynie. W nagrodę organizatorki urządziły dyskotekę, podczas której mogłam się w końcu wyszaleć.

DSC00736

Od lewej: Silny, Jajcarski, Sympatyczna, Przystojniaczek, Pomocna,

Konkretna, Aniołek, Informatyk, Skrzypaczka i Słynna

Dzień zakończyliśmy krótkim podsumowaniem, podczas którego bliżej poznałam Niesamowitego i dowiedziałam się o jego równie niesamowitych zdolnościach fizjoterapeutycznych.

J. (L.)